Wszystko stało się przez Maryję. To Ona prowadziła mnie do Jezusa. Sama bym nie zaplanowała takiej drogi, którą teraz kroczę. Kiedy moja wiara była jak u większości katolików praktykujących, w pewnym momencie mojego życia poczułam, że jest ono puste i nic nowego się nie dzieje. Zawołałam o pomoc do Boga, by dał mi kogoś, kto poprowadzi mnie do wspólnoty, bo sama już dłużej tak nie pociągnę. Kilka dni później przyszła do mnie koleżanka z pracy i zaprosiła na wieczór uwielbienia. I tak się zaczęła moja nowa wędrówka.
Małymi kroczkami uczyłam się na nowo poznawać Boga przez Maryję. Ona zawsze była przy mnie i pokazywała cierpliwie, jak mam „uczyć się chodzić”.
W tej wspólnocie ksiądz Krystian uczył nas, czym jest Adoracja i jak się adoruje Pana. To było nowe doznanie, choć na początku zagadywałam Go za każdym razem (czyli co tydzień). Ksiądz jednak cierpliwie wprowadzał nas w medytacje, w słuchanie i przebywanie z Jezusem. Po dłuuuuuuuugim czasie tej nauki, to przebywanie z Nim stało się radością i wyczekiwaniem. Kiedy tylko nadarza się możliwość, odwiedzam Go z utęsknieniem. Przebywanie z Jezusem daje mi ogromny pokój i bezpieczeństwo. Tu czuję się silniejsza, kochana i chciana.
Dwa miesiące temu wróciłam z Medjugorie z tygodniowych rekolekcji „o chlebie i wodzie”. Trudny był to czas, ale zarazem bogaty w ogromne łaski. I Kiedy wróciłam do Polski, od razu spotkały mnie bardzo duże trudności. Kłopoty z których nie wiedziałam jak wyjść. Gdzie mogłam się udać? Kierunek był prosty. Do Niego. Akurat był mój nocny dyżur. W Kaplicy oddałam Mu wszystkie te sprawy i powiedziałam: „Ty się tym zajmij, bo ja sama tego nie załatwię”. I resztę czasu cieszyłam się Jego obecnością. Nie myślałam już o tych trudnościach, tylko trwałam w Nim. Kiedy po dwóch godzinach chciałam już wracać do domu, otrzymałam myśl co zrobić z moimi kłopotami. Uśmiechnęłam się, bo na taki pomysł nie wpadłabym. A na drugi dzień rano zaczęłam iść za tą myślą. Obie sprawy w szybkim tempie wyjaśniły się i zamknęły bezpowrotnie.
Dziś nie chcę innego życia jak kroczenie za Nim, jak ufanie Mu nawet w największych moich kłopotach. On sam za mnie rozwiązuje moje problemy zanim czasem zacznę zastanawiać się jak je rozwiązać.
Daje mi światło co robić dalej: przez Słowo, ludzi czy natchnienia. A pomysłowość Boga jest tak ogromna, że za każdym razem zaskakuje mnie na NOWO i nigdy to się nie skończy.
Tej Miłości, którą mi daje właśnie kiedy z Nim i w Nim przebywam, nie może mi nikt dać.
Uczy mnie na nowo siebie, pokazuje i naprawia moje braki czy słabości, przemienia mnie, choć czasem idzie to opornie, ale On jest cierpliwy i troskliwy jak Prawdziwy Ojciec razem z Maryją moją Mamą.
Wszystko co robię, pragnę czynić dla służby i chwały Jego Boskiego Majestatu.
Ewelina